Już u kilku z Was widziałam tą "piramidę" i stwierdziłam, że może mi to pomóc w pilnowaniu pielęgnacji moich włosów. Tak więc wykonałam swoją.
Codziennie:
- pije skrzypokrzywę (jednak czasem zapomnę o tym...),
- oczywiście czesanie - grzebieniem z szeroko rozstawionymi ząbkami, czesanie szczotką już dawno porzuciłam,

Co 2 dni:



- płukanka octowa - z octu jabłkowego, moje włosy ją pokochały, od razu stają się gładziutkie i zdyscyplinowane, nie wyobrażam sobie teraz procesu mycia bez niej. :)
Raz w tygodniu:
- olejowanie - obecnie próbuje zużyć olej kokosowy i używam na zmianę z olejem rycynowym. Jednak czuje, że moje włosy bardziej polubiły ten pierwszy, pomimo porowatości. Polubiły się też z oliwą z oliwek. Mam jednak ochotę wypróbować inne oleje. Myślę o oliwce Babydream fur mama, chyba że znajdę coś innego ;D
- oczyszczanie SLES - jak wiadomo osoby które myją włosy odżywką są zmuszone raz na jakiś czas umyć je porządnym szamponem. Zwłaszcza, że używam silikonów do zabezpieczania końcówek. Nie lubię tego podpunktu w pielęgnacji, bo moje włosy po są strasznie szorstkie i muszę potem siedzieć z maską na głowie, ale jak mus to mus.
Raz w miesiącu:

- podcinanie - kiedyś twierdziłam, że to mega niepotrzebne, bo po co osoba która zapuszcza włosy ma niby je ścinać? I jakim cudem podcinanie włosów może poprawiać ich kondycje? Jednak dojrzałam do tego, zakupiłam własne nożyczki fryzjerskie (nie ufam fryzjerom...), i zaczęłam regularnie je podcinać. I jaki rezultat? Coraz mniej popalonych i przesuszonych końcówek, udaje mi się też schodzenie z cieniowania jakiego mi się zachciało na początku technikum. Teraz marzą mi się długie i równe włosy :) To właśnie dzięki podcinaniu moje włosy zaczynają wracać do siebie. Pomimo co miesięcznego podcinania (czasem rzadziej), długość moich włosów stale się zwiększa, co bardzo mnie cieszy :)
Okazjonalnie:
- suszenie - wiadomo, że czasem już muszę. Ostatnio katowałam nią włosy przed targami, bo umyłam około 7, a o 9 musiałam już być na miejscu. :( Oczywiście jak już muszę to staram się suszyć zimnym nawiewem, ale moje włosy ogólnie z suszarką się nie lubią. Przez to nauczyłam się myć głowę przed spaniem, żeby mogły sobie wyschnąć spokojnie same :)
- prostowanie - kiedyś katowałam włosy prostownicą praktycznie codziennie. ;( Przez to ich stan jest taki jaki jest. Odstawiłam prostownice definitywnie w listopadzie zeszłego roku, przez pierwsze tygodnie myślałam, że się popłaczę, bo moje włosy wygadały strasznie bez niej - ale powiedziałam, że nie dam się. No i po kilku tygodniach już było dobrze, z natury moje włosy falują jednak polubiłam to i czasem skręt poprawiam żelem lnianym :) Wracając - prostownicy używam tylko okazyjnie, ostatni raz użyłam prostownicy na początek wakacji by sprawdzić różnice w stanie włosów i zobaczyć jakie będą długie po wyprostowaniu. :)
No to trochę się rozpisałam ;)
A jak wygląda wasza "piramida włosowa"? Tak samo czy zupełnie inaczej? A może macie więcej podpunktów w swojej pielęgnacji? :)
Jak już macie taki post u siebie to dajcie link w komentarzu, chętnie poczytam :D